Jako, że temat odświeżany był bardzo dawno temu, a miałam okazję w sobotę na gwałt poszukiwać weta w Krakowie, pozwalam sobie napisać nowy komentarz. Problem niby prozaiczny- wzdęcie i zatwardzenie u szylka, który jednak przestał być prozaiczny, kiedy nagietek, jabłuszko oraz rodzynka nie pomogła. Problem pojawił się wieczorem w piątek, liczyłam, że przez noc przejdzie, kiedy jednak po nocy jedzenie było nietknięte, bobków na półkach zero, a Bazyli pokładający się w domku, zapakowaliśmy malucha w transporter i pojechaliśmy do weterynarza, nie było sensu czekać, żeby się męczył.
W Krakowie znana jest Oaza, która wcześniej mieściła się w Warszawie, jednak ze strony wynika, że przyjmują tylko na umówione wizyty. Zadzwoniłam z nadzieją, że może jednak uda się gdzieś wcisnąć Bazylka na wizytę, ale najwyraźniej nie jest to praktykowane w takiej sytuacji. Kolejnym krokiem (do Oazy mam bliżej, stąd najpierw tam) była Arka. Pani w recepcji poinformowała, że akurat pacjentów nie ma, jest za to pan Baran na dyżurze, więc popędziliśmy czym prędzej.
O ile trudno mi ocenić kompetencje (poza superlatywami, których naczytałam się w internecie jeszcze zanim Bazyli ze mną zamieszkał i robiłam rozeznanie weteryjaryjne), bo Bazylemu rzeczywiście pomógł, przynajmniej tak to wygląda na dzień dzisiejszy, o tyle serdecznie polecam jeśli dla kogoś ważny jest też stosunek lekarza do zwierzątka.
Bazyli został wymiziany, lekarz z nim rozmawiał, aż w końcu Bazylek zdecydował się, że pan weterynarz zasługuje na wtulenie się w niego. Walczył oczywiście przy podawaniu pasty jak mógł, mimo że po drugiej porcji mu posmakowała

ale ogólnie pozwalał ze sobą zrobić wszystko, jeśli tylko siedział przy wecie, nie na stole ani w transporterze.
Jeśli kogoś to interesuje, to koszt pierwszej wizyty wynosi 55zł+ewentualne leki (u nas 11 zł), można płacić kartą. Zalecone zostało na wszelki wypadek oddanie próbek kału do analizy (kilka bobków, które pojawiły się ze strachu na początku zasugerowały podobno poza wzdęciem infekcję jakąś), tutaj kosztów jeszcze nie znam, okaże się dzisiaj, a także prośba o kontakt ostatniego dnia dawania leku z informacją jak przebiega kuracja. Oczywiście cały czas dostęp telefoniczny do kliniki, gdyby coś się działo.
I jeszcze jeden plus: w Arce jest całodobowy dyżur weterynaryjny, tak więc jeśli jakiemukolwiek zwierzęciu coś się dzieje, ma gdzie uzyskać pomoc.